Benjamin Appl – „Heimat” – Tęsknota za ojczyzną…

Debiutancka płyta Benjamina Appla „Heimat” dla wydawnictwa Sony Classical, jest przepełniona pozytywnymi dźwiękami.

Fot: Okładka płyty – Benjamin Appl – „Heimat”.

Baryton Benjamin Appl urodził się w 26 czerwca 1982 roku w Niemczech, wychowywał się w Regensburg. Ukończył Uniwersytet Muzyki i Teatru w Monachium oraz z wyróżnieniem bawarską Akademię Teatralną August Everding.

W latach 2010-2013 studiował w Guildhall School of Music and Drama w Londynie w klasie śpiewu Rudolfa Piernaya. Co ciekawe od 2016 roku w tej samej szkole wykłada jako profesor piosenki niemieckiej, prowadzi kursy mistrzowskie i warsztaty na całym świecie.

W 2016 roku otrzymał od Gramophone Award jedną z najważniejszych nagród dla młodych artystów „New Artist of the Year”. W 2016 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Sony Classical, a w 2017 roku dla tego wydawnictwa ukazała się jego debiutancka płyta „Heimat”, która została bardzo ciepło przyjęta przez krytyków muzycznych na całym świecie.

„Heimat” – Ojczyzna, do której chce się wracać…

Album „Heimat” – bardzo staranie przygotowany. Na płycie pojawiło się 25 utworów, utrzymanych w bardzo pozytywnym tonie i kontekście. Benjaminowi Appl towarzyszy znakomity pianista James Baillieu z RPA, który na co dzień bardzo często współpracuje z Benjaminem.

Album jest ułożony w formie programu, który ma słuchaczy przeprowadzać przez kolejne etapy podróży do Ojczyzny (poprzez Prologa, korzenie, lokalizację, ludzi, na drodze, tęsknotę, bez granic i na koniec Epilog).
Płyta rozpoczyna optymistyczny Prolog (Prologue) – Franz Schubert „Seligkeit D 433”.

Następnie korzenie (Roots) przepiękna kołysanka Max’a Reger’a „Des Kindes Gebet op. 76/22”. Emocjonalna „Er ist’s” Hugo Wolf’a. Wytworny „Wiegenlied op. 49/4 z repertuaru Johannes’a Brahms’a.

Polecany w Lokalizacji (Locations) – dostojny „Der Einsame D 800” Franza Schuberta oraz balladowy „Walderinsamkeit” Franza Schrekera. Warto zwrócić uwagę na grę pianisty, który za pośrednictwem dźwięków fortepianu nadaje kolorowego tonu kompozycji.

W tej podróży do Ojczyzny jakże ważni są ludzie (People). Znakomicie wykonane „Mein Mӓdel hat einen Rosenmund” – Johannea Brahmsa. Nieco nostalgiczne „Verschwiegene Liebe” oraz „Allerseelen op. 10/8” i „Natchtstϋck D 672” poświęcone dla zmarłych dziadków Benjamina Appl’a.

Na drodze (On the Road) też może się zdarzyć wiele pięknych rzeczy, jak ważne jest dostrzeganie światła, chmur i tego co przemawia do serca. Wszystkie trzy utwory wybrane „Na drodze” – „Drang in die Ferne D 770”, „Der Wanderer an den Mond D 870” oraz „Ich weiẞ bestimmt, ich werd’ dich wiedersehen” – to najlepsze wykonania na tym albumie. Zwłaszcza ten ostatni, który rozwija się jak poemat, jest przepełniony prawdziwymi uczuciami i do tego przepiękny tekst…

„Tęsknota” (Yearning) w wykonaniu Benjamina Appla jest smutna i podniosła, zaproponował on dwa utwory Franza Schuberta „Das Heimweh D 456” i „Der Wanderer D 489”.

„Bez granic” (Without Frontiers) rozpoczyna pieśń francuska „Hyde Park” – perfekcyjne wykonanie zwłaszcza pod względem językowym i szybkościowym, rewelacyjnie zaśpiewne zwłaszcza ostatnie cztery frazy.

Były już propozycje w wersji niemieckiej, francuskiej, więc nie mogło zabraknąć również pieśni w wersji angielskiej. Bezkonkurencyjnie wykonane „Greensleeves” i „Silent Noom (from „The House of Life”). Warto zwróci uwagę na „Home, sweet Home” idealnie trzymany ton i głos artysty, który brzmi nieco kościelnie a fortepian dodaje subtelności. Spokojnie i podniośle brzmi „My own country”.

„The Bachelor” brzmi jak kanadyjskie lub irlandzkie wzgórza. Cykl „bez granic” kończy poważne „If there were dreams to sell”.

Na zakończenie albumu „Epilog” (Epilogue) – urokliwie brzmi „An das Vaterland op. 58/2” oraz czarująco i patetycznie brzmi „Ein Traum”.

Benjamin Appl – niesamowicie wrażliwy artysta…

Benjamin Appl jest niewątpliwe jednym z najbardziej obiecujących śpiewaków operowych na świecie. Albumem „Heimat” potwierdza swoją klasę, wrażliwość i dokładną dbałość o tekst, ale przede wszystkim ma w głosie tyle barw kolorów. Każdy zaśpiewany przez Benjamina dźwięk jest niesamowicie szlachetny. Widać, że bardzo dobrze czuje się w repertuarze delikatnym i melancholijnym jak również tym emocjonalnym.

Bardzo dużym plusem płyty „Heimat” jest również fortepian – pianista James Baillieu dodaje do utworów swoich przepięknych dźwięków. Całość wypełniona jest kolorami tęczy – radosnych, ciepłych i pozytywnych dźwięków. Ojczyzna w wykonaniu Benjamina Appla z towarzyszeniem pianisty Jamesa Baillieu wcale nie jest tak daleka, jakby się mogło wydawać i że nasz dom jest zawsze tam gdzie jest nasza ukochana osoba…

Data premiery: 10.03.2017 r.

Benjamin Appl „Heimat” – Tracklista:

  1. Seligkeit, D. 433
  2. Des Kindes Gebet, Op. 76, No. 22
  3. Er ist’s
  4. Wiegenlied, Op. 49, No. 4
  5. Der Einsame, D. 800
  6. Mondnacht, WoO 21
  7. Waldeinsamkeit
  8. Mein Mädel hat einen Rosenmund, WoO 33, No. 25
  9. Verschwiegene Liebe
  10. Allerseelen, Op. 10, No. 8
  11. Nachtstück, D. 672
  12. Drang in die Ferne, D. 770
  13. Der Wanderer an den Mond, D. 870
  14. Ich weiß bestimmt, ich werd’ dich wiedersehen
  15. Das Heimweh, D. 456
  16. Der Wanderer, D. 489
  17. Hyde Park, FP 127, No. 2
  18. Greensleeves
  19. The House of Life: II. Silent Noon
  20. Home, Sweet Home
  21. My Own Country
  22. The Bachelor
  23. If There were Dreams to Sell
  24. An das Vaterland, Op. 58, No. 2
  25. Ein Traum, Op. 48, No. 6

Benjamin Appl – Ich weiß bestimmt, ich werd’ dich wiedersehen

Benjamin Appl – An das Vaterland, Op. 58, No. 2

Masters – album „Masters” – Idealny na wakacyjne wieczory…

Kolejna porcja muzyki disco i dance, tym razem w wykonaniu zespołu Masters.

blog -- masters-b-iext39329773
Fot: Okładka płyty – Masters „Masters”.

Zespół Masters został założony na początku 2008 roku w Zambrowie, przez Pawła Jasionowskiego. Paweł jest liderem i wokalistą zespołu, który czuwa również nad kompozycjami. Przez ponad 10 lat swojej działalności na rynku muzycznym wypracował swój własny i rozpoznawalny styl. Tworzy muzykę disco i dance.

Każda płyta Mastersa jest inna od poprzedniej, chociaż skupia uwagę na podobnych kwestiach. Jest to zespół, który wypuszcza na rynek sporo teledysków, które zawsze przypadają do gustów widzom.

Premierowe piosenki i bonusy…

„Masters” to czwarty album w dorobku grupy. Zawiera 12 premierowych utworów, niektóre już dobrze znane słuchaczom takie jak „Serce do koperty”, „Schody do nieba”, „Słodka jak miód” czy „Poszukaj szczęścia”, do tych piosenek powstały wideo-clipy oraz zawiera trzy bonusy „Serce do koperty” (Remix), „Poszukaj szczęścia” (Remix) i „Szukam dziewczyny”.

Nad muzyką oprócz Pawła Jasionowskiego czuwali Mateusz Detmer, Robert Obcowski, Marian Lichtman, Wojciech Stępnik i Marek Kłosiński. Teksty napisali Monika Chorko, Jarosław Dziemian, Andrzej Kuryło, Mateusz Detmer i Mirosława Brzozowska.

Idealna na letnie wieczory…

„Schody do nieba” to jedna z tych ballad, która jest na tej płycie najładniejsza. Godna uwagi jest również piosenka „Otwórz serce”, ze słowami Andrzeja Kuryło i muzyką Roberta Obcowskiego. Jest to jeden z tych utworów, który jest najmniej doceniany.

Udanym utworem jest również „Czytam w twoich oczach” – skoczna, radosna piosenka, która może kojarzyć się z latem i ciepłym wiatrem.

W bonusie znalazła się wspomniana piosenka „Szukam dziewczyny”, która jest wykonywana na każdym koncercie.

W środku płyty książeczka z tekstami piosenek a w niej zdjęcia z teledysku „Słodka jak miód”.

Album „Masters” jest energiczny i pogodny. Już niebawem wakacje, więc ta płyta będzie idealna na letnie wieczory, do posłuchania na imprezie lub na romantyczny wieczór.

Data premiery: 9.06.2014 r.

Masters – „Masters” – Tracklista:
1. Serce do koperty
2. Nie zostaniesz sama
3. Z Tobą to nie grzech
4. Schody do nieba
5. Poszukaj szczęścia
6. Słodka jak miód
7. Otwórz serce
8. Całkiem przypadkiem
9. Czytam w Twoich oczach
10. Ta nieznana
11. Zakochałem się
12. Quiero
13. Serce do koperty (remix) – bonus
14. Poszukaj szczęścia (remix) – bonus
15. Szukam dziewczyny – bonus

Masters – Słodka jak miód [oficjalny teledysk]

Masters – Schody do nieba (Official Video)

Masters – Serce do koperty (Official Video)

 

Łukasz Krupiński: „Podróż przez epoki wydawała mi się naturalnym wyborem”. Wywiad

Łukasz Krupiński pianista, który opowiedział mi o swoich początkach w muzyce, koncertach, konkursach pianistycznych i marzeniach. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

blog -Przechwytywanie - Kopia
Fot: Łukasz Krupiński – materiał prywatny.

Justyna Borowiecka: Grę na fortepianie rozpocząłeś w wieku 5 lat, pamiętasz ten moment, kiedy po raz pierwszy usiadłeś do instrumentu i poczułeś, że to jest to?
Łukasz Krupiński: – To dość dawne dzieje, ale pamiętam, że zawsze intrygowało mnie to “czarne pudło” stojące pod ścianą w salonie rodziców. Mieliśmy wtedy stuletnie pianino, nie pamiętam nawet, jakiej marki. Pamiętam natomiast, że było ono w stroju paryskim, co później okazało się dla mnie wyzwaniem, kiedy musiałem “przestrajać” swój słuch o półtonu w górę. Muzyka była mi bardzo bliska od najmłodszych lat, nauczyłem się najpierw nut, później liter.

Czy u Ciebie w rodzinie są korzenie muzyczne?
– Zdecydowanie. Mimo, że jestem pierwszym “profesjonalnym” pianistą w rodzinie, to ze strony obojga rodziców na pewno zaczerpnąłem wrażliwość i pasję do muzyki. Moja mama kończyła szkołę baletową, ojciec zawsze pasjonował się grą na gitarze, także jazzem.

Studiowałeś na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, następnie w Hanowerze i Royal College of Music w Londynie, czy Twoim zdaniem są różnice w nauczaniu pomiędzy polskimi studiami a tymi zagranicą?
– Wszystko tak naprawdę zależy od nauczyciela, który odgrywa kluczową rolę w rozwoju młodego pianisty. W Warszawie miałem szczęście studiować ze wspaniałymi pedagogami – Prof. Alicją Paletą-Bugaj oraz Dr. Konradem Skolarskim, którzy przygotowali mnie do Konkursu Chopinowskiego. Studia podyplomowe w Hanowerze i w Londynie bazowały głównie na masterclassach z fortepianu. Do Hanoweru jedynie dojeżdżałem raz w miesiącu, także nie zdążyłem tak naprawdę zaczerpnąć “niemieckiego powietrza” i atmosfery panującej na uczelni, ale to może i lepiej, gdyż nigdy nie czułem się tam zbyt dobrze. Natomiast Londyn zupełnie zmienił moje życie, postrzeganie świata, jest to moje ulubione miasto dostarczające mi nieustannie niezwykłych inspiracji, nie tylko muzycznych. Tutaj też poznałem podczas studiów w Royal College kilku muzycznych przyjaciół, z którymi regularnie występuję.

Brałeś udział w różnych konkursach pianistycznych, czym one dla Ciebie są?
– Konkursy powinny być moim zdaniem tylko drogą, a nie celem. Wielu z moich kolegów traktuje je śmiertelnie poważnie, tak jakby ich życie od tego zależało. W obecnych czasach wygrana nawet w dużym konkursie nie gwarantuje wcale dożywotniej kariery. Daje jedynie możliwość pokazania się w różnych salach koncertowych, ale to tylko początek drogi – jeśli wygrana w konkursie nie jest wsparta aktywną pracą nad sobą, kariera taka może się szybko skończyć.

Koncertowałeś w różnych miejscach na świecie od Europy – Polski, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Norwegii itd. aż po USA, Australię i Japonię. Czy był jakiś koncert, który szczególnie będziesz miło wspomniał?
– Ciężko byłoby mi wymienić jeden szczególny koncert, każdy kraj ma swoją energię i każda publiczność daje też inne doświadczenie. Myślę, że jeden z najważniejszych dla mnie koncertów odbył się w Carnegie Hall / Isaac Stern Auditorium w 2018. Była to wyjątkowa chwila, kiedy wchodziłem na scenę, na której występowali tak wielcy pianiści, jak Richter, Cherkassky czy Horowitz.

W 2017 roku ukazała się Twoja debiutancka płyta „Espressione”, inspirowana muzycznymi podróżami do Włoch. Postawiłeś na niej na utwory Josepha Haydna, Fryderyka Chopina i Aleksandra Skriabina, dlaczego postawiłeś na utwory tych kompozytorów? Skąd taka różnorodność od kompozytora austriackiego, polskiego i rosyjskiego, którzy również tworzyli w różnych epokach?
– Większość utworów na płycie wykonałem podczas dwóch konkursów pianistycznych – Ferrucio Busoniego w Bolzano oraz Konkursu Pianistycznego w San Marino. Podróż przez epoki wydawała mi się naturalnym wyborem, miałem także na względzie tonalną klamrę, rozpoczynając płytę Sonatą Haydna w tonacji As-dur, a skończywszy na Sonacie Scriabina w tonacji gis-moll.

Twoje wykonanie utwory Fryderyka Chopina „Polonez As-dur op. 53”, znalazło się na składance do filmu „Po prostu przyjaźń” chciałbyś, aby w przyszłości więcej Twoich wykonań znajdowało się właśnie na takich soundtrackach?
– Dlaczego nie, miałem też okazję nagrać kilka innych “soundtracków”, m. in. z utworami Chopina i Ravela.

Jakich wykonawców lubisz słuchać, na co dzień?
– Na co dzień oprócz klasyki słucham także jazzu, bliskimi mi pianistami jazzowymi są na pewno Bill Evans, Chick Corea czy Erroll Garner.

Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Wiele marzeń mi się już spełniło, chcę nadal się rozwijać i osiągać muzyczne szczyty. Bycie pianistą już samo w sobie jest dla mnie spełnieniem marzeń.

Jakie masz plany na najbliższy czas?
– Obecnie czas pandemii jest dla wszystkich dosyć trudny, chociaż ja staram się konstruktywnie spędzać dni w izolacji, ucząc się nowego programu, rozwijając się personalnie i duchowo, czy też po prostu wybierając na długi spacer z moimi Brytyjskimi znajomymi, zagłębiając się w życiową kontemplację.

Dziękuję bardzo za rozmową i poświęcony czas. Na koniec możesz pozdrowić naszych czytelników i dodać coś od siebie?
– Również serdecznie dziękuję za wirtualną rozmowę, pozdrawiam wszystkich czytelników i mam nadzieję, do “zobaczenia” kolejnym razem!

Z Łukaszem Krupińskim rozmawiała: Justyna Borowiecka.

Łukasz Zagrobelny „Symfonicznie” – dynamika i subtelność w jednym.

Czwarty album w dorobku artysty to zapis koncertu z towarzyszeniem Polskiej Orkiestry Radiowej. „Symfonicznie” to płyta wyjątkowa.

symfonicznie-b-iext43215707
Łukasz Zagrobelny – „Symfonicznie”. Fot: Okładka płyty.

Koncert odbył się 28 września 2012 r. w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Łukaszowi Zagrobelnemu towarzyszy Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Tomasza Filipczak.

Koncert był nagrodą Programu 1 Polskiego Radia za utwór „Ja tu zostaję”, wykonany przez wokalistę podczas Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 2012 roku.

Na płycie znalazły się piosenki z wcześniejszych płyt artysty. Niektóre dobrze znane słuchaczom z rozgłośni radowych.

Dynamika i delikatność utworów…

Album rozpoczyna „Uwertura” jest tak piękna, że można jej słuchać bez końca – to właśnie ten utwór wprowadza słuchaczy w inny muzyczny świat na tej płycie. „Spacer po niebie” to utwór z drugiej płyty „Między dźwiękami”, jego oryginalny tytuł to „If You Walked Away” w wykonaniu Diane Warren, polski wzruszający tekst napisała Magdalena Wojtalewicz z głosem Łukasza i orkiestrą brzmi jeszcze lepiej niż w oryginale.

Kompozycja numer 10 „Jeszcze o nas” również pochodzi z płyty „Między dźwiękami”, muzykę skomponował Piotr Siejka a słowa napisała Karolina Kozak z Łukaszem Zagrobelnym.

Utwór „Życie na czekanie”, „Tylko tak” i „Nieprawda” – pochodzą z debiutanckiej płyty „Myśli warte słów”, brzmią z orkiestrą również nadzwyczajne, zwłaszcza singiel „Nieprawda”.

Piosenka „Nie zapytam Cię” z płyty „Ja tu zostaje” w pierwszej wersji brzmi bardziej spokojnie w wersji z orkiestrą bardziej dynamicznie. „Obok mnie”, „Ja tu zostaje”, „U mnie maj” również pochodzące z albumu „Ja tu zostaje” – mają swój urok i smaczek.

Słuchacze doceniają również kompozycje z tego samego albumu pt: „Wycieraczki”, skoczna, lekka i rytmiczna tak w wersji pierwszej jak i z orkiestrą.

Niepowtarzalne głosy…

Łukasz Zagrobelny na nowy krążek zaprosił znane polskie artystki Grażynę Łobaszewska, z którą urokliwie zaśpiewali „Może za jakiś czas”. Natalia Kukulska wykonała „Intermission Music” głos, którego nie da się pomylić z żadnym innym polskim głosem oraz Karolinę Kozak, z którą najczęściej Łukasz pracuje podczas tworzenia tekstów.

Łukasz Zagrobelny jest uzdolnionym wokalistą, jego barwa głosu jest niepowtarzalna, bardzo dobrze brzmi w solowych płytach jak również w musicalach, z których chyba jest najbardziej kojarzony. W minionym roku występował w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”, emitowanym na antenie Polsatu, w którym stworzył niesamowite kreacje znanych artystów, za co był nagradzany.

Jedno jest pewne – płyty nagrane z orkiestrami, zawsze będą olśniewające i stały na najwyższej półce. Album „Symfonicznie” to album wyjątkowy, który koniecznie trzeba posłuchać, aby dostrzec wrażliwość artysty i jego subtelność…
Data premiery: 18.03.2013 r.

Łukasz Zagrobelny – „Symfonicznie” – Tracklista:
1. Uwertura
2. Spacer po niebie
3. U mnie maj
4. Życie na czekanie
5. Obok mnie
6. Wycieraczki
7. Nie zapytam Cię
8. Intermission Music
9. Ja tu zostaję
10. Jeszcze o nas
11. Może za jakiś czas
12. Tylko tak
13. Nieprawda

Łukasz Zagrobelny – „Tylko tak”


Łukasz Zagrobelny – „Spacer po niebie”


Łukasz Zagrobelny – „Wycieraczki”

Rafał Mokrzycki: „Każdy koncert jest dla mnie wyjątkowy”. Wywiad.

Rafał Mokrzycki utalentowany pianista, w rozmowie o studiach w Wiedniu, koncertach, marzeniach i płycie „Magical Chopin”. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

IMG_4376 - Kopia
Rafał Mokrzycki. Fot: Piotr Kowalski.

Justyna Borowiecka: Od najmłodszych lat grasz na fortepianie, powiedz czy brałeś też pod uwagę inny instrument, czy jednak zawsze chciałeś grać tylko na tym instrumencie?
Rafał Mokrzycki: – W moim rodzinnym domu od zawsze stało pianino. Słuchało się nagrań muzyki poważnej, ale także na przykład jazzu. Pierwszy kontakt z muzyką miałem, więc w domu i wydawało się w pewnym sensie naturalne, że pójdę do szkoły muzycznej. W przedszkolu marzyła mi się gitara, bo myślałem wówczas (dość naiwnie), że to tak miło i przyjemnie grać akordy i śpiewać przy tym piosenki. Dziś wiem, że gra na gitarze nie sprowadza się tylko do tego. Jako dziecko myślałem też o różnych innych instrumentach, ale po lekcji próbnej w szkole muzycznej wiedziałem już, że fortepian to jest instrument, na którym chcę się uczyć grać i nigdy nie żałowałem tego wyboru!


Pierwsze lekcje gry na fortepianie pobierałeś u swojej mamy. Potem przeszedł czas na szkołę średnią muzyczną i studia na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jak edukacje muzyczna wypłynęła na Ciebie, jako człowieka i jako artystę?

– Pierwsze lekcje rzeczywiście pobierałem u mamy. Do szkoły muzycznej I stopnia poszedłem w wieku 7 lat i uczyłem się w klasie p. Zbigniewa Górnickiego. Szkoła muzyczna I stopnia rozbudziła we mnie miłość do muzyki i dała bardzo solidne podstawy teoretyczne i warsztatowe, które później rozwijałem w szkole muzycznej II stopnia w klasie prof. Elżbiety Karaś. Studia na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie u prof. Jerzego Sterczyńskiego oraz w Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu u prof. Avedisa Kouyoumdjiana poszerzyły mi horyzonty, pokazały, jak bardzo różnorodny jest świat muzyki klasycznej i jak wiele muzycznych dróg można obrać w życiu. Również bardzo cenne okazały się doświadczenia związane z kursami muzycznymi na całym świecie, dzięki którym zobaczyłem, jak wiele jest różnych interpretacji i że każda z nich jest świetna i równie przekonująca. Czerpałem z tych doświadczeń pełnymi garściami i staram się po dziś dzień dać im wyraz w swojej twórczości.

Studia magisterskie i podyplomowe kończyłeś na Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu, jak wspominasz ten czas i czy widzisz różnice w edukacji pomiędzy polskimi studiami a tymi w Wiedniu?
– To był piękny czas, przebogaty w doświadczenia muzyczne, kontakty zawodowe i przyjaźnie, które staram się do dziś pielęgnować i mam nadzieję, że mimo odległości będzie mi się to nadal udawało. Wiedeń to światowa stolica muzyki, a mój ówczesny Profesor jest wspaniałym, ciepłym i bardzo mądrym człowiekiem, więc większe szczęście nie mogło mnie chyba spotkać. W Wiedniu studiowałem nie tylko fortepian, ale także kameralistykę fortepianową, co pozwoliło mi zobaczyć, jak wykonuje się muzykę zespołową za granicą.

Trudno jest jednak porównać obie uczelnie, ponieważ mają one zupełnie inną historię oraz nieco inny profil. Uczelnia w Warszawie kształci muzyków, tancerzy i reżyserów dźwięku, a uczelnia w Wiedniu muzyków, reżyserów dźwięku, aktorów i filmowców. Uczelnia wiedeńska jest dużo większa od warszawskiej i mieści się w kilku budynkach rozsianych po całym Wiedniu, podczas gdy w Warszawie wszyscy studenci znają się z widzenia, bo wszystkie wydziały są w jednym budynku. W Austrii generalnie dąży się do zacieśniania relacji profesor-student i skracania dystansu, chociaż oczywiście szacunek należny profesorom pozostaje. Uczelnia, w której studiowałem, bardzo wspiera swoich studentów, organizując kursy z najlepszymi muzykami z całego świata oraz koncerty w uczelni i poza nią, na których występują najlepsi studenci. Z drugiej strony mam poczucie, że więcej możliwości koncertowych miałem w czasie studiów w Warszawie, być może dlatego, że jestem pianistą, a Warszawa to światowa stolica muzyki Fryderyka Chopina.

W minionym roku wydałeś swój debiutancki album „Magical Chopin” z utworami Fryderyka Chopina. Dlaczego na swój pierwszy krążek zdecydowałeś, że będą to utwory Chopina a nie innego kompozytora?
– Muzyka Fryderyka Chopina od zawsze była bliska mojemu sercu, ponieważ w domu było zawsze dużo płyt z jego utworami, więc osłuchałem się z jego twórczością już we wczesnym dzieciństwie. I zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia! Pierwszy utwór Chopina grałem już w szkole podstawowej i od tamtej pory stopniowo powiększałem swój repertuar chopinowski. Na koncercie dyplomantów w szkole II stopnia grałem Koncert fortepianowy f-moll Fryderyka Chopina z orkiestrą szkolną, a w czasie studiów zacząłem występować z utworami tego kompozytora na uczelni i poza nią. Chopin był mi zawsze bardzo bliski i wybór naszego największego kompozytora na debiutancką płytę był naturalny. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość nagrania płyty z jego utworami!

Na płycie znalazło się 11 utworów, czy jest jakiś utwór, który szczególnie lubisz?
– Podczas wyboru repertuaru na płytę dobierałem utwory, które kocham, do których mam wyjątkowy stosunek emocjonalny i w których dobrze się czuję. Ważne było dla mnie również to, żeby płyta była atrakcyjna dla słuchaczy, więc starałem się wybrać jak najbardziej zróżnicowany program. Mój ulubiony utwór na płycie to Polonez As-dur op. 53, jest to jeden z moich ulubionych polonezów Chopina, a zarazem kulminacja całego albumu „Magical Chopin”. Jest w tym utworze wszystko, co charakterystyczne dla poloneza – polskość, dostojeństwo, liryzm, ale też podniosłość, a nawet bohaterstwo.

Masz na swoim koncie kilka ważnych nagród m.in I nagroda na Valletta International Piano Competition, III nagroda na International Academic Music Competition, która z nich dla Ciebie jest najważniejsza?
– Trudno jest wskazać najważniejszą nagrodę, ponieważ każda w jakiś sposób mi pomogła i otworzyła nowe drzwi. Najbardziej cieszyłem się z I nagrody na Valletta International Piano Competition, ponieważ wygrana w konkursie to naprawdę wielka radość! Ponadto dzięki tej nagrodzie miałem możliwość wystąpić z Albańską Narodową Orkiestrą Radia i Telewizji w Tiranie pod batutą Olega Arapiego, a koncert z orkiestrą to naprawdę niezapomniane przeżycie.

Miałeś okazję grać wiele koncertów w różnych państwach m.in. Czechach, Niemczech, Chinach, Rumunii na Ukrainie, Malcie itd., czy był jakiś koncert, który szczególnie utkwił Ci w pamięci?
– Było wiele koncertów, które szczególnie zapadły mi w pamięć, a wszystkich wymienić się nie da (uśmiech!). Chyba najbardziej osobliwe doświadczenia zebrałem w Chinach. Przede wszystkim dlatego, że Chiny są dla Europejczyka bardzo egzotycznym krajem. Wszystko jest tam inne – począwszy od zwyczajów dnia codziennego, poprzez kwestie kulinarne, po zachowanie publiczności podczas koncertu i po nim. W Chinach występowałem z grupą czworga innych polskich muzyków; graliśmy wówczas recitale oraz koncerty kameralne w Xiamen podczas festiwalu Gulangyu Music Week in Xiamen, który w każdej porze roku poświęcony jest innemu krajowi – nam przypadło w udziale lato 2014. Piękna, duża sala koncertowa ze wspaniałą akustyką, rewelacyjne fortepiany, bardzo ciepłe i pomocne osoby z biura organizacyjnego zarówno po stronie polskiej, jak i chińskiej… I przede wszystkim fantastyczna publiczność, bardzo otwarta i entuzjastyczna. Takich doświadczeń się po prostu nie zapomina! Ale tak naprawdę każdy koncert jest dla mnie wyjątkowy, zawsze cieszę się na spotkanie z publicznością i chcę, żeby każdy koncert był dla słuchacza niepowtarzalnym przeżyciem.

Jak długo przygotowujesz się do koncertu?
– To zależy od wielu kwestii. Jeśli na danym koncercie mam grać utwory, które już mam w repertuarze, potrzebuję mniej czasu, ponieważ nie uczę się ich od początku. Z drugiej strony każde kolejne podejście do utworu pozwala mi go odkryć na nowo i odnaleźć w nim wartości, których wcześniej nie zauważyłem. Jeśli na koncercie mam grać utwór, którego nie mam w repertuarze, to zdarza się, że pracę nad nim zaczynam nawet pół roku przed planowanym występem. Nauczenie się utworu to jedno, ale wniknięcie w głąb intencji kompozytora i nadanie utworowi indywidualnego rysu wykonawczego, to już zupełnie inna historia. Proces „dojrzewania” utworu może trwać niekiedy bardzo długo.

Jakich wykonawców, muzyki lubisz słuchać, na co dzień?
– Bardzo cenię utwory Fryderyka Chopina w wykonaniu Artura Rubinsteina. Podoba mi się jego szczerość przekazu i głęboka emocjonalność jego interpretacji. Bardzo lubię również muzykę niemiecką i austriacką, najbardziej Josepha Haydna i Johannesa Brahmsa. Dla mnie niedoścignionym wzorem w interpretacji tej muzyki jest András Schiff. Kilkukrotnie byłem na jego koncertach i za każdym razem było to dla mnie objawienie. Bardzo cenię tego pianistę za skromność środków i jednocześnie genialną umiejętność dotarcia do sedna dzieła i wydobycia na powierzchnię tego, co najgłębiej ukryte, a zarazem najpiękniejsze. Bardzo lubię także wykonania na instrumentach historycznych, zwłaszcza muzyki końca XVIII i początku XIX wieku. Uważam, że na szczególną uwagę zasługują utwory mniej znanych kompozytorów tego okresu, takich jak Franz Xaver Wolfgang Mozart, Johann Christian Bach, a z Polaków Maria Szymanowska czy Franciszek Lessel. W Polsce w obszarze wykonawstwa historycznego bardzo cenię nagrania Katarzyny Drogosz, którą poznałem w czasie studiów na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie i która pokazała mi przepiękny świat instrumentów z epoki i muzyki dawnej. Jej wykonania są dla mnie zawsze największą inspiracją.

Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Mam wiele muzycznych marzeń, ale nie wszystkie mogę tutaj zdradzić (uśmiech!). Bardzo chciałbym nagrać kolejną płytę, pomysłów mam kilka, więc będę musiał wybierać… Może uda mi się nagrać jeszcze kilka płyt? Czas pokaże. Innym moim marzeniem jest tournée po Japonii z muzyką Fryderyka Chopina. Grałem kilka koncertów w Japonii w 2018 roku właśnie z utworami Chopina i bardzo miło wspominam tamtejszą publiczność, sale koncertowe, a kulturą japońską jestem wprost zafascynowany! Bardzo chciałbym kiedyś tam wrócić.

Nastał trudny czas, ale czy masz jakieś plany na najbliższe dni, miesiące?
– Niestety jak wszyscy żyję w zawieszeniu. Moje koncerty i inne wydarzenia zaplanowane na najbliższe miesiące zostały przełożone na jesień lub przeniesione na nieznany na razie termin. Mimo to staram się zachować pozory normalności, więc ćwiczę i przygotowuję utwory na przełożone koncerty, które kiedyś mam nadzieję się odbędą. Uczę się także nowych utworów z myślą o kolejnych projektach, na co wcześniej nie miałem czasu. Staram się również myśleć pozytywnie – kiedyś przecież musi się to skończyć.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i poświęcony czas. Na koniec możesz pozdrowić naszych czytelników i dodać coś od siebie.
– Dziękuję bardzo za rozmowę. Pozdrawiam wszystkich Czytelników i pomimo obecnej sytuacji zachęcam do nierozstawania się z muzyką – Spotify, iTunes, YouTube i inne portale internetowe mogą pomóc nam poczuć się we własnym domu jak w sali koncertowej!

Z Rafałem Mokrzyckim rozmawiała: Justyna Borowiecka.

Matthias Goerne i Jan Lisiecki – Beethoven: Lieder – Songs. Niezwykły duet…

W roku 2020 obchodzimy 250 rocznice urodzin Ludwiga van Beethovena z tej okazji powstała płyta „Beethoven: Lieder – Songs” nagrana dla wydawnictwa Deutsche Grammophon przez znakomitego śpiewaka Matthiasa Goerne i fantastycznego pianistę Jana Lisieckiego.

beethoven-lieder-b-iext58560281 - Kopia
Fot: Okładka płyty: Matthias Goerne i Jan Lisiecki – Beethoven: Lieder – Songs.

Matthias Goerne urodził się w Weimer w 1967 roku. Śpiewa barytonem. Jest jednym z najpopularniejszych niemieckich śpiewaków operowych. Od debiutu operowego na festiwalu w Salzburgu w 1997 roku (Papageno), pojawia się na scenach operowych na całym świecie, m.in w Royal Opera House, Covent Garden, Teatro Real w Madrycie, Opera Narodowa w Paryżu, Wiedeńska Opera Państwowa i Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

Każda jego rola jest oceniana, jako starannie wykonana. W latach 2001-2005 Matthias Goerne był profesorem honorowym interpretacji piosenek w Akademii Muzycznej Roberta Schumanna w Düsseldorfie. Odbył również trasę koncertową z wiedeńską Filharmonią. Zwykle nagrywa płyty dla wytwórni Harmonia Mundi, które cieszą się wielkim powodzeniem wśród muzyki poważniej, a Matthias zdobywa przy tym uznanie i nagrody.

Jan Lisiecki – geniusz fortepianu…

Natomiast Jan Lisiecki urodził się w Calgary w Kanadzie. Jest kanadyjskim pianistą polskiego pochodzenia. Wychowany w Kanadzie pobierał lekcje w najlepszych konserwatoriach. Zadebiutował koncertem z orkiestrą w wieku 9 lat.

Kiedy miał 17 lat nagrał swoją debiutancką płytę z muzyką Mozarta. Potem przyszedł czas na Etiudy Chopina i kolejne nagrania Chopina, Schumanna, Mendelssohna. Wszystkie jego albumy wyprodukowane przez wytwórnię Deutsche Grammophon, cieszą się ogromną popularnością. A Jan Lisiecki jest uznawany za geniusza fortepianu, bowiem nie boi się trudnych utworów. Z jednej strony jest spokojny a z drugiej emanuje emocjami. Z pewnością jest to wyjątkowy człowiek i artysta.

Doskonały album…

Na płycie „Beethoven: Lieder – Songs” znalazło się 23 utwory. Kto bardziej w głębia się w twórczość Beethovena ten wie, że był to artysta, który był poetycko wrażliwym i wnikliwym człowiekiem, który w dźwiękach potrafił humorystycznie opowiadać o życiu i ludzkich cechach. Znał je przecież bardzo dobrze. Dlatego wybrane utwory zaśpiewane przez Matthiasa Goerne przy dźwiękach fortepianu Jana Lisickiego, dopełniają całość i przeprowadzają słuchaczy przez wszystkie uczucia, które proponował Beethoven.

Album rozpoczyna utwór “Bitten”, kolejne pięć kompozycji, do których tekst napisał Christian Fürchtegott Gellert, jest swoistą podróżną do miłości bliźniego. Szczególnie polecany utwór nr 8. „An die Hoffnung, Op. 32” opowiadający o nadziei, tekst napisał Christian August Tiedge. Dzieło nr 11. „Der Liebende, WoO 139” to utwór, który ma w tytule „Kochanek”, opowiadający o wspaniałym życiu. Numer 22: „Es kehret der Maien, es blühet die Au” jest lekki i przyjemny a jednocześnie poruszający.

Nie sposób wymienić wszystkich kompozycji. Żeby ocenić album trzeba posłuchać wszystkich utworów a wtedy doceni się jak doskonała i znakomita jest ta płyta. A Panowie Matthias i Jan stworzyli nadzwyczajny duet.


Data premiery: 3.04.2020 r.

Matthias Goerne i Jan Lisiecki – Beethoven: Lieder: Tracklista:

6 Lieder op. 48
Lyric: Christian Fürchtegott Gellert
1. I. Bitten (“Gott, deine Güte reicht so weit”)
2. II. Die Liebe des Nächsten (“So jemand spricht: Ich liebe Gott”)
3. III. Vom Tode (“Meine Lebenszeit verstreicht”)
4. IV. Die Ehre Gottes aus der Natur (“Die Himmel rühmen des Ewigen Ehre”)
5. V. Gottes Macht und Vorsehung (“Gott ist mein Lied!”)
6. VI. Bußlied (“An dir allein, an dir hab ich gesündigt”)

7. Resignation WoO 149 (“Lisch aus, mein Licht!”)
Lyric: Paul Graf von Haugwitz

8. An die Hoffnung op. 32
(“Die du so gern in heil’gen Nächten feierst”)
Lyric: Christian August Tiedge

9. Gesang aus der Ferne WoO 137
(“Als mir noch die Träne der Sehnsucht nicht floss”)
Lyric: Christian Ludwig Reissig

10. Maigesang op. 52 no. 4 (“Wie herrlich leuchtet mir die Natur!”)
Lyric: Johann Wolfgang von Goethe

11. Der Liebende WoO 139 (“Welch ein wunderbares Leben”)
Lyric: Christian Ludwig Reissig

12. Klage WoO 113 (“Dein Silber schien durch Eichengrün”)
Lyric: Ludwig Hölty

13. An die Hoffnung op. 94 (“Ob ein Gott sei?”)
Lyric: Christian August Tiedge

14. Adelaide op. 46 (“Einsam wandelt dein Freund im Frühlingsgarten”)
Lyric: Friedrich von Matthisson

15. Wonne der Wehmut op. 83 no. 1
(“Trocknet nicht, trocknet nicht, Tränen ewiger Liebe!”)
Lyric: Johann Wolfgang von Goethe

16. Das Liedchen von der Ruhe op. 52 no. 3
(“Im Arm der Liebe ruht sich’s wohl”)
Lyric: Hermann Wilhelm Franz Ueltzen

17. An die Geliebte WoO 140 (“Oh, dass ich dir vom stillen Auge”)
Lyric: Joseph Ludwig Stoll

An die ferne Geliebte op. 98
Lyric: Alois Jeitteles
18. I. Auf dem Hügel sitz ich, spähend
19. II. Wo die Berge so blau
20. III. Leichte Segler in den Höhen
21. IV. Diese Wolken in den Höhen
22. V. Es kehret der Maien, es blühet die Au
23. VI. Nimm sie hin denn, diese Lieder

Matthias Goerne & Jan Lisiecki – Beethoven: Der Liebende, WoO 139

 

Piotr Rubik – „Ze śpiewnika Piotra Rubika. Piosenki dla dzieci”.

Kompozytor Piotr Rubik tym razem skomponował utwory dla dzieci.

Blog -- ze-spiewnika-piotra-rubika-piosenki-dla-dzieci-b-iext54567920 - Kopia
Fot: Okładka płyty – Piotr Rubik – „Ze śpiewnika Piotra Rubika. Piosenki dla dzieci”.

W świecie muzyki każdy znajduje dla siebie miejsce, dlaczego dzieci nie mogłyby znaleźć swojego miejsca wśród ulubionych piosenek, skomponowanych specjalnie dla nich.

Piotr Rubik podjął się tego wyzwania i stworzył niezwykłą płytę „Ze śpiewnika Piotra Rubika. Piosenki dla dzieci”. Krytycy muzyczni ocenili ta płytę, jako najbardziej wyjątkową w całej dyskografii Piotra Rubika. Bowiem kompozytor najbardziej jest kojarzony z kompozycjami sakralnymi a znane „klaskanie” jest jego znakiem rozpoznawczym.

Utalentowane dzieci…

Na płycie „Ze śpiewnika Piotra Rubika. Piosenki dla dzieci”, do której Rubik napisał muzykę a tekstami zajęli się Dorota Senetra, Sylwia Strzelczyk i Magda Badalska. Panie są uzdolnionymi nauczycielkami, które wykonują piosenki na tym albumie, towarzyszy im chór dzieci z Przedszkola Rubik Music School w skład, którego wchodzą: Marianna Kłos, Julian Koczewski, Julia Matrzak, Zuzanna Nowińska, Paweł Sokołowski, Marek Sokołowski, Flip Stec, Michalina Ulasińska, Ruoxi Wang, Amelia Wiśniowska, Weronika Wójtowicz, Helena Zaciewska i Sofia Poplavska.

Nad produkcją muzyczną czuwał Piotr Rubik, który na płycie użyczył głosu Misiowi i zadbał o efekty specjalne.

Wyjątkowe piosenki…

Album zawiera 12 premierowych utworów. Płyta rozpoczyna piosenka „Głos” w wykonaniu Doroty Senetra. ”Moja ulubiona lalka”, którą również fanatycznie zaśpiewa ponownie Dorota Senetra.

Warto zwrócić uwagę na utwór numer 6 „Karnawałowa baśń”, którą zaśpiewała Sylwia Strzelczyk. Przepiękna kołysanka, czyli utwór numer 8 „Otulanka”, którą również wykonała Sylwia Strzelczyk. Była piosenka o lalce, więc musi być też piosenka o przyjacielu wszystkich dzieci, czyli misiu. „Miś” to numer 4 na płycie wykonany przez Sylwię Strzelczyk.

Każdy wie jak ważne jest w życiu zdrowie i „O zdrowiu” również taka piosenka znalazła swoje miejsce na płycie tym razem w wykonaniu Magdy Badalskiej. Album kończy kompozycja „Pogoda” – nie tylko melodia jest wyjątkowa, ale przede wszystkim mądry tekst „I w niepogodę będzie pogoda, a wszystkie troski znikną jak mgła. Będzie zgoda, zgoda, zgoda, zgoda, i pogoda”.

Dodatkowo album jest wyposażony w śpiewnik. Zawiera również nuty do zagrania na pianinie. Dużym plusem jest również dołączenie wersji instrumentalnej każdej z piosenek tak, aby dzieci mogły same śpiewać wybrane piosenki.

Fani Piotra Rubika byliby zadowoleni, jeśli kiedyś w przyszłości pojawiła się kontynuacja piosenkę dla dzieci, bowiem dzieci i ich wykształcenie jest najważniejsze. A nauka poprzez zabawę jest najlepszą metodą nauczana.

Każda piosenka zawarta na tej płycie jest wyjątkowa. To może być nie tylko prezent dla dzieci, ale również dla dorosłych, bo przecież w każdym dorosłym drzemie małe dziecko…

Data premiery: 24.05.2019 r.


Piotr Rubik „Ze śpiewnika Piotra Rubika. Piosenki dla dzieci” – Tracklista:
1. Głos
2. Moja ulubiona lalka
3. Nuda to straszna paskuda
4. Miś
5. O zdrowiu
6. Karnawałowa baśń
7. Wyliczanka – rytmiczanka
8. Otulanka
9. Piosenka o piosence
10. Cztery pory roku
11. Złość
12. Pogoda
Piotr Rubik – Moja ulubiona lalka – Piosenki dla dzieci

Piotr Rubik – Miś – Piosenki dla dzieci

Piotr Rubik – Otulanka – Piosenki dla dzieci

Rafał Blechacz i Bomsori Kim – „Faure, Debussy, Szymanowski, Chopin”. Nadzwyczajny duet…

Jedne z najlepszych utworów muzyki klasycznej zebrane na jednej płycie. Fantastycznie wykonane przez Rafała Blechacza i Bomsori Kim.

Blog - faure-debussy-szymanowski-chopin-pl-b-iext53783752 - Kopia
Fot: Okładka płyty – Rafał Blechacz i Bomsori Kim – „Faure, Debussy, Szymanowski, Chopin”.

Już dużo wcześniej mówiło się o tym, że Rafał Blechacz i Bomsori Kim nagrają wspólnie album. I oto jest „Faure, Debussy, Szymanowski, Chopin” – to połączenie muzyki kompozytorów polskich i francuskich.

Nadzwyczajny duet…

Rafał Blechacz jest znany polskiej i nie tylko polskiej publiczności za sprawą konkursu Chopinowskiego, którego był zwycięzcą w październiku 2005 roku. Liczy na swoim koncie wiele międzynarodowych nagród.

Natomiast Bomsori Kim to młoda skrzypaczka, która szturmem wchodzi na muzyczny rynek, a album nagrany z Rafałem Blechaczem z pewnością będzie dla niej jeszcze większą promocją. Choć Bomsori Kim ma już na swoim koncie kilka wyróżnień na międzynarodowych konkurach m.in. w Monachium.

Jest utalentowaną skrzypaczką, cienioną przez kompozytorów. Połączenie pianisty i skrzypaczki dało efekt fantastycznej płyty. Rafał podczas współpracy z Bomsori Kim, oceniał ją bardzo dobrze mówiąc, że jest dla niego numerem jeden jeśli chodzi o wiolinistki.

Wyborne utwory…

Album składa się z jedenastu utworów. Znalazło się na nim sześć utworów Allegro – płytę rozpoczyna utwór „Allegro Molto”, następnie można posłuchać „Allegro Vivo” – to numer 3 – bardziej skoczne w porównaniu do numer 5 „Allegro Vivo” – które jest bardziej dostojne.
Następnie “Allegro Moderato, Patetico” (nr.8) i „Allegro Molto, Quasi Presto” (nr. 10).

Słuchacze doceniają oczywiście całą płytę, ale najbardziej polecanym utworem jest nr 4. to „Allegro Quasi Presto”. Jeden z najbardziej radosnych utworów na tej płycie jest wytworny i promienny.

Utwory na płycie są selektywnie poukładane, od numeru 1 do 4 to kompozycję Gabriela Fauré: Sonata No. 1 in A major for violin and piano, op. 13 (1875/76).

Od 5 do 7 to Claude Debussy: Sonata in G minor for violin and piano (1917), L.148 / * L.140. Natomiast od 8 do 10 to dzieło Karola Szymanowskiego: Sonata in d minor for violin and piano, op. 9 (1904).

Album kończy utwór Fryderyka Chopin: Nocturne No. 20 in C sharp minor (1830).
Słuchacze chcieliby, aby na płycie znalazło się więcej utworów Fryderyka Chopina, którego utwory świetnie wykonuje Rafał Blechacz. O Rafale mówią nawet, że jest do niego dość podobny, jego prezentacja i ruchy przy fortepianie są dostojne i wytworne.

Publiczność doceniła ten album i jego twórców mówiąc, że jest to duet nadzwyczajny i że powinien kontynuować pracę przy kolejnych muzycznych projektach.

Premiera płyty: 25.01.2019 r.

Rafał Blechacz i Bomsori Kim – „Faure, Debussy, Szymanowski, Chopin” – Tracklista:

Gabriel Fauré: Sonata No. 1 in A major for violin and piano, op. 13 (1875/76)
1. Allegro molto
2. Andante
3. Allegro vivo
4. Allegro quasi presto

Claude Debussy: Sonata in G minor for violin and piano (1917), L.148 / * L.140
5. Allegro vivo
6. Intermède: Fantasque et léger
7. Finale: Très animé

Karol Szymanowski: Sonata in d minor for violin and piano, op. 9 (1904)
8. Allegro moderato, patetico
9. Andantino tranquillo
10. Allegro molto, quasi presto
11. Frédéric Chopin: Nocturne No. 20 in C sharp minor (1830), arr. by Milstein

Rafał Blechacz & Bomsori Kim – Szymanowski: Violin Sonata in D Minor, Op. 9: III. Finale

Darek Hanaj: „Żeby być kochanym trzeba po prostu kochać”. Wywiad

Perkusista zespołu The Underground Man – Darek Hanaj, tym razem w rozmowie o najnowszym teledysku „No secrets”. Zapraszam do przeczytania krótkiego wywiadu oraz obejrzeniu teledysku.

_DSC7611 - Kopia - Kopia - Blog
Darek Hanaj – Perkusista zespołu The Underground Man. Fot: Dorota Turkiewicz.

Justyna Borowiecka: W tym miesiącu pojawił się Wasz nowy teledysk „No secrets”, o czym jest Wasza nowa piosenka?
Darek Hanaj: – Jak podaje autor tekstu Gafyn Davies, jest o tym, że żeby być kochanym trzeba po prostu kochać.

Kto pracował przy produkcji nowego clipu?
– Cały pomysł nakręcił dla nas Rafał Rudzki, twórca kanału YouTube o nazwie Vintage Session, gdzie można zobaczyć inne bardzo fajne produkcje zespołów z polskiej sceny muzycznej.
Jest to, obok clipu do piosenki „Inside of Me” nakręconym we współpracy z drużyną Kraków Football Kings, jedna z naszych większych produkcji pod względem ilości zaangażowanych osób, bo było ich ok 30 (pełna lista znajduje się w napisach końcowych).

Gdzie były kręcone zdjęcia?
– Zdjęcia były kręcone w sklepie meblowym w boksach wystawowych jednego z sieci sklepów producenta mebli, którego logo można zobaczyć na końcu klipu (uśmiech!).

W nowym nagraniu więzło udział sporo osób, jak udało się ich namówić do nagrania? Czy wybraliście ich z castingu?
– Nie był to casting. W nagraniu wzięli udział pracownicy sklepu, ich partnerzy i rodziny. Do tego my jako The Undergorund Man i mój brat Tomasz z rodziną (pozdrawiam mocno) – (uśmiech!).

Ile trwało nagranie i cały proces produkcji teledysku?
– Na zdjęcia poświęciliśmy całą niedzielę, niepracującą oczywiście, tak żeby można było bez przeszkód pracować nad ujęciami. Sama produkcja to następnych kilka dni. Mieliśmy zaplanowane terminy na dokończenie klipu, równolegle zakończenie miksów piosenki i wyznaczyliśmy sobie termin jej wypuszczenia… no i jest. Zapraszam do oglądania i słuchania.

Kiedy ruszacie z koncertami?
– Na chwilę obecną pracujemy nad materiałem koncertowym. W wszystkie nasze plany wydawnicze czy koncertowe można śledzić na naszym profilu facebook.com/theundergorundman

Z Darkiem Hanajem rozmawiała: Justyna Borowiecka.

The Underground Man – No Secrets

Zdzisław Szymczyk – „Naszym zadaniem jest rozweselanie ludzi”. Wywiad

Perkusista z zespołu Baciary – Zdzisław Szymczyk w rozmowie o zespole, instrumentach, marzeniach i koncertach. Z góralskim pozdrowieniem dla wszystkich czytelników. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

perkusista DSC_0365 - Kopia - Kopia - blog
Zdzisław Szymczyk – perkusista z zespołu Baciary | Fot: Justyna Borowiecka.

Justyna Borowiecka: Grasz na perkusji w zespole Baciary, powiedz jak Ci się tutaj gra i jak dogadujesz się z pozostałymi członkami zespołu?
Zdzisław Szymczyk: – Jesteśmy zespołem, więc musimy się dogadywać, bo to podstawa. Janusz „liter” zespołu powtarza, że żeby coś osiągnąć musi być zgoda i musimy działać razem, bo jak dwa konie ciągną wóz i jeden pójdzie w prawo a drugi w lewo to wóz się zepsuje. Tak jest z zespołem, wszyscy muszą w jedną stronę iść, a Janusz tego pilnuje, dlatego zespół Baciary osiągnął już taki mały sukces, to właśnie ten sukces jest w wozie, który my ciągniemy, wspólnie. Każdy z nas jest rodowitym góralem i jesteśmy trochę podobni, to też nam ułatwia sprawę. Z chłopakami znam się już długo. Jeszcze zanim zacząłem grać na perkusji, już ich znałem. Władek i Andrzej Skupień to moi sąsiedzi. Janusz, Andrzej i Jaś grali z moim bratem, więc bywali u mnie, kiedy byłem dzieckiem. Jak jest dobra atmosfera, to się dobrze gra. W moim przypadku pasja przerodziła się w pracę i kiedy gram to po prostu się bawię, jestem wtedy szczęśliwy, robię to, co kocham.

Perkusja to nie jedyny instrument, na którym grasz…
– Pochodzę z góralskiej rodziny i folklor towarzyszył mi od dziecka. Odkąd pamiętam, należałem do zespołu regionalnego. Tańczyłem i śpiewałem, ale miałem pociąg do grania. Interesowały mnie różne instrumenty. W wieku 9 lat zacząłem chodzić do szkoły muzycznej. Skończyłem pierwszy stopień na instrumencie głównym, akordeon. Międzyczasie próbowałem już coś stukać, jakieś rytmy, gdzie się tylko dało, a że starszy brat, który też jest perkusistą, miał już swoją perkusję i czasami była w domu, to leciałem i próbowałem. Jak góral, to pasowałoby żeby grał na instrumencie regionalnym. Po skończeniu szkoły muzycznej miałem niechęć do grania i rzuciłem akordeon w kąt. Dopiero, gdy poszedłem do szkoły średniej poznałem Karola, z którym się zaprzyjaźniłem. Dzięki niemu gram też na basach podhalańskich. Jeden z instrumentów ludowych Podhala, który teraz uczestniczy w występach z Baciarami. Basy wyglądają jak wiolonczela, bo niektóre kiedyś nimi były, ale mają trzy struny o całkiem innym stroju niż wiolonczela i tym się różnią. Jest to instrument bardziej rytmiczny niż melodyczny i może, dlatego na nim gram, jestem po prostu od trzymania rytmu. Perkusja i basy podhalańskie to moje instrument w zespole.

Ile potrzeba czasu, aby dobrze nauczyć się grać na perkusji, czy jest jakiś limit czasu, czy to wszystko zależy od zdolność?
– Własną perkusje miałem w wieku 14 lat i do dziś nie gram dobrze. Gram wystarczająco na tyle żeby ludzie mogli się bawić. Jestem samoukiem, nigdy nie miałem kogoś, kto by mi pokazał jakiś rytm. Widzę wiele niedoskonałości w swojej grze i wiele razy mówiłem sobie, że pójdę na jakieś lekcje perkusji, ale po prostu teraz nie mam na to czasu. Jakiś talent na pewno posiadam, bo chyba byłoby kiepsko grać tak bez niczego. Mam dobry słuch i używam go, gram to, co usłyszę u innych.

Wasze koncerty są czasem bardziej rozrywkowe z bębnami, głośnikami, perkusją itp., ale tez gracie tradycyjną – góralską muzykę, którą wersje koncertów bardziej lubisz?
– Zdarzają się występy z muzyką typowo góralską i dla mnie nie byłoby różnicy, bo tak samo kocham folklor jak i perkusje, ale ludziom jednak bardziej przypada do gustu muzyka rozrywkowa, czyli ta z perkusją itd. Muzyka podhalańska, góralska jest trudna i nudna dla ludzi spoza Podhala, którzy nie mają styczności z folklorem, dlatego właśnie wolę, kiedy gramy występy z głośnikami. Ludzkie są zadowoleni to i my jesteśmy, a naszym zadaniem jest rozweselanie ludzi.

Gracie sporo koncertów, czy jest jakiś koncert, który szczególnie zapamiętałeś?
– Sporo koncertów to sporo wspomnień. Na każdym inne wydarzenia i inni ludzie, więc wiele do zapamiętania, lecz wszystkiego się nie da. Powiem krótko, mam słabą głowę do tego. Tyle razy chciałem zapamiętać jakąś opowieść czy zdarzenie, nie dało rady, choćbym chciał (uśmiech).

Występujecie podczas koncertów plenerowych jak i tych w środku pomieszczeń np. restauracjach, Domach Kultury itp., które koncerty lepiej Ci się gra te plenerowe czy w klubach?
– Wydaje mi się, że nie ma na to reguły. Koncert to koncert. Wiele czynników wpływa na to czy się dobrze gra. Wystarczy mały uraz palca i nie będę miał swobody. W moim odczuciu to byłby słaby koncert. Czasami po prostu jest zły dzień i źle się gra, ale jeśli wszystko jest dobrze to gra się tak samo dobrze plener jak i koncert zamknięty.

Wiem, że muzycy żyją muzyką cały czas, również po koncercie. Jakiej muzyki i wykonawców lubisz słuchać, na co dzień?
– Nie mam konkretnych ulubieńców ani swojej playlisty. Jeśli jakaś piosenka mi się spodoba to jej posłucham. Słucham muzyki przeważnie w samochodzie z radia, trzeba też się wyciszyć i odpocząć trochę.

Bycie muzykiem wiąże się z częstym podróżowaniem i kontaktami z ludźmi. Powiedz czy po koncercie bliżej Ci do zacisza domowego czy duszy towarzyskiej?
– Nasz weekend, jako zespołu zaczyna się w czwartek i kończy w niedzielę, bo w te dni gramy. Bywało tak, że w jeden dzień graliśmy trzy koncerty. Wydawałoby się, że nasza praca to tylko przyjechać zagrać i jechać do domu. Zupełnie nie. Sama jazda w upalny dzień po kilkaset kilometrów może wyczerpać całkowicie, a to dopiero początek. Rozpakowanie sprzętu, rozstawienie na scenie, próba nagłośnienia i dopiero koncert. Wtedy rozpiera mnie energia, czasami sam nie wiem skąd, ale po prostu chce mi się grać. Później pakowanie, trzeba iść i porozmawiać z ludźmi z widowni, bo po to też przyszli, i tak jeszcze dwa razy w ten sam dzień, a są trzy takie dni. Po powrocie z weekendu nie marzę o niczym innym jak o porządnym śnie i odpoczynku. Poniedziałek to taki dzień bez niczego, całkowite wyciszenie, a dopiero we wtorek wracam do normalnego życia i towarzystwa.

Czy masz jakieś inne zainteresowania oprócz muzyki, jeśli tak to jakie?
– Folklor i kultura Podhala to główne moje zainteresowanie. Mam nadzieję, że będę mógł kiedyś przekazać go następnemu pokoleniu, bo bardzo mi zależy żeby góralszczyzna przetrwała jak najdłużej.

Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Mieć prace, którą się kocha to marzenie niejednej osoby. Mi się udało i chciałbym by tak było jak najdłużej. Żeby móc i chcieć grać.

Jakie masz plany na najbliższe dni/ miesiące?
– Jestem w trakcie budowy domu i to jest mój plan myślę, że nie na jeden miesiąc. Jeszcze dużo pracy przede mną.

I na koniec możesz pozdrowić naszych czytelników i zaprosić na Wasze koncerty.
– (Wiadomo, że nie da się napisać gwarą tak jak się mówi, ale trochę spróbuję).
Nojserdecniyjse pozdrowiynia z pod samiućkik tater dlo syćkik cytelnikow gazety od perkusisty Baciarów. Zaprosom na nase koncerty, a grafik mozeciy znalyźć na nasyj stroniy internetowyj i Facebooku.

Ze Zdzisławem Szymczykiem rozmawiała: Justyna Borowiecka.