Łukasz Krupiński: „Podróż przez epoki wydawała mi się naturalnym wyborem”. Wywiad

Łukasz Krupiński pianista, który opowiedział mi o swoich początkach w muzyce, koncertach, konkursach pianistycznych i marzeniach. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

blog -Przechwytywanie - Kopia
Fot: Łukasz Krupiński – materiał prywatny.

Justyna Borowiecka: Grę na fortepianie rozpocząłeś w wieku 5 lat, pamiętasz ten moment, kiedy po raz pierwszy usiadłeś do instrumentu i poczułeś, że to jest to?
Łukasz Krupiński: – To dość dawne dzieje, ale pamiętam, że zawsze intrygowało mnie to “czarne pudło” stojące pod ścianą w salonie rodziców. Mieliśmy wtedy stuletnie pianino, nie pamiętam nawet, jakiej marki. Pamiętam natomiast, że było ono w stroju paryskim, co później okazało się dla mnie wyzwaniem, kiedy musiałem “przestrajać” swój słuch o półtonu w górę. Muzyka była mi bardzo bliska od najmłodszych lat, nauczyłem się najpierw nut, później liter.

Czy u Ciebie w rodzinie są korzenie muzyczne?
– Zdecydowanie. Mimo, że jestem pierwszym “profesjonalnym” pianistą w rodzinie, to ze strony obojga rodziców na pewno zaczerpnąłem wrażliwość i pasję do muzyki. Moja mama kończyła szkołę baletową, ojciec zawsze pasjonował się grą na gitarze, także jazzem.

Studiowałeś na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, następnie w Hanowerze i Royal College of Music w Londynie, czy Twoim zdaniem są różnice w nauczaniu pomiędzy polskimi studiami a tymi zagranicą?
– Wszystko tak naprawdę zależy od nauczyciela, który odgrywa kluczową rolę w rozwoju młodego pianisty. W Warszawie miałem szczęście studiować ze wspaniałymi pedagogami – Prof. Alicją Paletą-Bugaj oraz Dr. Konradem Skolarskim, którzy przygotowali mnie do Konkursu Chopinowskiego. Studia podyplomowe w Hanowerze i w Londynie bazowały głównie na masterclassach z fortepianu. Do Hanoweru jedynie dojeżdżałem raz w miesiącu, także nie zdążyłem tak naprawdę zaczerpnąć “niemieckiego powietrza” i atmosfery panującej na uczelni, ale to może i lepiej, gdyż nigdy nie czułem się tam zbyt dobrze. Natomiast Londyn zupełnie zmienił moje życie, postrzeganie świata, jest to moje ulubione miasto dostarczające mi nieustannie niezwykłych inspiracji, nie tylko muzycznych. Tutaj też poznałem podczas studiów w Royal College kilku muzycznych przyjaciół, z którymi regularnie występuję.

Brałeś udział w różnych konkursach pianistycznych, czym one dla Ciebie są?
– Konkursy powinny być moim zdaniem tylko drogą, a nie celem. Wielu z moich kolegów traktuje je śmiertelnie poważnie, tak jakby ich życie od tego zależało. W obecnych czasach wygrana nawet w dużym konkursie nie gwarantuje wcale dożywotniej kariery. Daje jedynie możliwość pokazania się w różnych salach koncertowych, ale to tylko początek drogi – jeśli wygrana w konkursie nie jest wsparta aktywną pracą nad sobą, kariera taka może się szybko skończyć.

Koncertowałeś w różnych miejscach na świecie od Europy – Polski, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Norwegii itd. aż po USA, Australię i Japonię. Czy był jakiś koncert, który szczególnie będziesz miło wspomniał?
– Ciężko byłoby mi wymienić jeden szczególny koncert, każdy kraj ma swoją energię i każda publiczność daje też inne doświadczenie. Myślę, że jeden z najważniejszych dla mnie koncertów odbył się w Carnegie Hall / Isaac Stern Auditorium w 2018. Była to wyjątkowa chwila, kiedy wchodziłem na scenę, na której występowali tak wielcy pianiści, jak Richter, Cherkassky czy Horowitz.

W 2017 roku ukazała się Twoja debiutancka płyta „Espressione”, inspirowana muzycznymi podróżami do Włoch. Postawiłeś na niej na utwory Josepha Haydna, Fryderyka Chopina i Aleksandra Skriabina, dlaczego postawiłeś na utwory tych kompozytorów? Skąd taka różnorodność od kompozytora austriackiego, polskiego i rosyjskiego, którzy również tworzyli w różnych epokach?
– Większość utworów na płycie wykonałem podczas dwóch konkursów pianistycznych – Ferrucio Busoniego w Bolzano oraz Konkursu Pianistycznego w San Marino. Podróż przez epoki wydawała mi się naturalnym wyborem, miałem także na względzie tonalną klamrę, rozpoczynając płytę Sonatą Haydna w tonacji As-dur, a skończywszy na Sonacie Scriabina w tonacji gis-moll.

Twoje wykonanie utwory Fryderyka Chopina „Polonez As-dur op. 53”, znalazło się na składance do filmu „Po prostu przyjaźń” chciałbyś, aby w przyszłości więcej Twoich wykonań znajdowało się właśnie na takich soundtrackach?
– Dlaczego nie, miałem też okazję nagrać kilka innych “soundtracków”, m. in. z utworami Chopina i Ravela.

Jakich wykonawców lubisz słuchać, na co dzień?
– Na co dzień oprócz klasyki słucham także jazzu, bliskimi mi pianistami jazzowymi są na pewno Bill Evans, Chick Corea czy Erroll Garner.

Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Wiele marzeń mi się już spełniło, chcę nadal się rozwijać i osiągać muzyczne szczyty. Bycie pianistą już samo w sobie jest dla mnie spełnieniem marzeń.

Jakie masz plany na najbliższy czas?
– Obecnie czas pandemii jest dla wszystkich dosyć trudny, chociaż ja staram się konstruktywnie spędzać dni w izolacji, ucząc się nowego programu, rozwijając się personalnie i duchowo, czy też po prostu wybierając na długi spacer z moimi Brytyjskimi znajomymi, zagłębiając się w życiową kontemplację.

Dziękuję bardzo za rozmową i poświęcony czas. Na koniec możesz pozdrowić naszych czytelników i dodać coś od siebie?
– Również serdecznie dziękuję za wirtualną rozmowę, pozdrawiam wszystkich czytelników i mam nadzieję, do “zobaczenia” kolejnym razem!

Z Łukaszem Krupińskim rozmawiała: Justyna Borowiecka.