Rafał Mokrzycki: „Każdy koncert jest dla mnie wyjątkowy”. Wywiad.

Rafał Mokrzycki utalentowany pianista, w rozmowie o studiach w Wiedniu, koncertach, marzeniach i płycie „Magical Chopin”. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

IMG_4376 - Kopia
Rafał Mokrzycki. Fot: Piotr Kowalski.

Justyna Borowiecka: Od najmłodszych lat grasz na fortepianie, powiedz czy brałeś też pod uwagę inny instrument, czy jednak zawsze chciałeś grać tylko na tym instrumencie?
Rafał Mokrzycki: – W moim rodzinnym domu od zawsze stało pianino. Słuchało się nagrań muzyki poważnej, ale także na przykład jazzu. Pierwszy kontakt z muzyką miałem, więc w domu i wydawało się w pewnym sensie naturalne, że pójdę do szkoły muzycznej. W przedszkolu marzyła mi się gitara, bo myślałem wówczas (dość naiwnie), że to tak miło i przyjemnie grać akordy i śpiewać przy tym piosenki. Dziś wiem, że gra na gitarze nie sprowadza się tylko do tego. Jako dziecko myślałem też o różnych innych instrumentach, ale po lekcji próbnej w szkole muzycznej wiedziałem już, że fortepian to jest instrument, na którym chcę się uczyć grać i nigdy nie żałowałem tego wyboru!


Pierwsze lekcje gry na fortepianie pobierałeś u swojej mamy. Potem przeszedł czas na szkołę średnią muzyczną i studia na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jak edukacje muzyczna wypłynęła na Ciebie, jako człowieka i jako artystę?

– Pierwsze lekcje rzeczywiście pobierałem u mamy. Do szkoły muzycznej I stopnia poszedłem w wieku 7 lat i uczyłem się w klasie p. Zbigniewa Górnickiego. Szkoła muzyczna I stopnia rozbudziła we mnie miłość do muzyki i dała bardzo solidne podstawy teoretyczne i warsztatowe, które później rozwijałem w szkole muzycznej II stopnia w klasie prof. Elżbiety Karaś. Studia na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie u prof. Jerzego Sterczyńskiego oraz w Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu u prof. Avedisa Kouyoumdjiana poszerzyły mi horyzonty, pokazały, jak bardzo różnorodny jest świat muzyki klasycznej i jak wiele muzycznych dróg można obrać w życiu. Również bardzo cenne okazały się doświadczenia związane z kursami muzycznymi na całym świecie, dzięki którym zobaczyłem, jak wiele jest różnych interpretacji i że każda z nich jest świetna i równie przekonująca. Czerpałem z tych doświadczeń pełnymi garściami i staram się po dziś dzień dać im wyraz w swojej twórczości.

Studia magisterskie i podyplomowe kończyłeś na Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu, jak wspominasz ten czas i czy widzisz różnice w edukacji pomiędzy polskimi studiami a tymi w Wiedniu?
– To był piękny czas, przebogaty w doświadczenia muzyczne, kontakty zawodowe i przyjaźnie, które staram się do dziś pielęgnować i mam nadzieję, że mimo odległości będzie mi się to nadal udawało. Wiedeń to światowa stolica muzyki, a mój ówczesny Profesor jest wspaniałym, ciepłym i bardzo mądrym człowiekiem, więc większe szczęście nie mogło mnie chyba spotkać. W Wiedniu studiowałem nie tylko fortepian, ale także kameralistykę fortepianową, co pozwoliło mi zobaczyć, jak wykonuje się muzykę zespołową za granicą.

Trudno jest jednak porównać obie uczelnie, ponieważ mają one zupełnie inną historię oraz nieco inny profil. Uczelnia w Warszawie kształci muzyków, tancerzy i reżyserów dźwięku, a uczelnia w Wiedniu muzyków, reżyserów dźwięku, aktorów i filmowców. Uczelnia wiedeńska jest dużo większa od warszawskiej i mieści się w kilku budynkach rozsianych po całym Wiedniu, podczas gdy w Warszawie wszyscy studenci znają się z widzenia, bo wszystkie wydziały są w jednym budynku. W Austrii generalnie dąży się do zacieśniania relacji profesor-student i skracania dystansu, chociaż oczywiście szacunek należny profesorom pozostaje. Uczelnia, w której studiowałem, bardzo wspiera swoich studentów, organizując kursy z najlepszymi muzykami z całego świata oraz koncerty w uczelni i poza nią, na których występują najlepsi studenci. Z drugiej strony mam poczucie, że więcej możliwości koncertowych miałem w czasie studiów w Warszawie, być może dlatego, że jestem pianistą, a Warszawa to światowa stolica muzyki Fryderyka Chopina.

W minionym roku wydałeś swój debiutancki album „Magical Chopin” z utworami Fryderyka Chopina. Dlaczego na swój pierwszy krążek zdecydowałeś, że będą to utwory Chopina a nie innego kompozytora?
– Muzyka Fryderyka Chopina od zawsze była bliska mojemu sercu, ponieważ w domu było zawsze dużo płyt z jego utworami, więc osłuchałem się z jego twórczością już we wczesnym dzieciństwie. I zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia! Pierwszy utwór Chopina grałem już w szkole podstawowej i od tamtej pory stopniowo powiększałem swój repertuar chopinowski. Na koncercie dyplomantów w szkole II stopnia grałem Koncert fortepianowy f-moll Fryderyka Chopina z orkiestrą szkolną, a w czasie studiów zacząłem występować z utworami tego kompozytora na uczelni i poza nią. Chopin był mi zawsze bardzo bliski i wybór naszego największego kompozytora na debiutancką płytę był naturalny. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość nagrania płyty z jego utworami!

Na płycie znalazło się 11 utworów, czy jest jakiś utwór, który szczególnie lubisz?
– Podczas wyboru repertuaru na płytę dobierałem utwory, które kocham, do których mam wyjątkowy stosunek emocjonalny i w których dobrze się czuję. Ważne było dla mnie również to, żeby płyta była atrakcyjna dla słuchaczy, więc starałem się wybrać jak najbardziej zróżnicowany program. Mój ulubiony utwór na płycie to Polonez As-dur op. 53, jest to jeden z moich ulubionych polonezów Chopina, a zarazem kulminacja całego albumu „Magical Chopin”. Jest w tym utworze wszystko, co charakterystyczne dla poloneza – polskość, dostojeństwo, liryzm, ale też podniosłość, a nawet bohaterstwo.

Masz na swoim koncie kilka ważnych nagród m.in I nagroda na Valletta International Piano Competition, III nagroda na International Academic Music Competition, która z nich dla Ciebie jest najważniejsza?
– Trudno jest wskazać najważniejszą nagrodę, ponieważ każda w jakiś sposób mi pomogła i otworzyła nowe drzwi. Najbardziej cieszyłem się z I nagrody na Valletta International Piano Competition, ponieważ wygrana w konkursie to naprawdę wielka radość! Ponadto dzięki tej nagrodzie miałem możliwość wystąpić z Albańską Narodową Orkiestrą Radia i Telewizji w Tiranie pod batutą Olega Arapiego, a koncert z orkiestrą to naprawdę niezapomniane przeżycie.

Miałeś okazję grać wiele koncertów w różnych państwach m.in. Czechach, Niemczech, Chinach, Rumunii na Ukrainie, Malcie itd., czy był jakiś koncert, który szczególnie utkwił Ci w pamięci?
– Było wiele koncertów, które szczególnie zapadły mi w pamięć, a wszystkich wymienić się nie da (uśmiech!). Chyba najbardziej osobliwe doświadczenia zebrałem w Chinach. Przede wszystkim dlatego, że Chiny są dla Europejczyka bardzo egzotycznym krajem. Wszystko jest tam inne – począwszy od zwyczajów dnia codziennego, poprzez kwestie kulinarne, po zachowanie publiczności podczas koncertu i po nim. W Chinach występowałem z grupą czworga innych polskich muzyków; graliśmy wówczas recitale oraz koncerty kameralne w Xiamen podczas festiwalu Gulangyu Music Week in Xiamen, który w każdej porze roku poświęcony jest innemu krajowi – nam przypadło w udziale lato 2014. Piękna, duża sala koncertowa ze wspaniałą akustyką, rewelacyjne fortepiany, bardzo ciepłe i pomocne osoby z biura organizacyjnego zarówno po stronie polskiej, jak i chińskiej… I przede wszystkim fantastyczna publiczność, bardzo otwarta i entuzjastyczna. Takich doświadczeń się po prostu nie zapomina! Ale tak naprawdę każdy koncert jest dla mnie wyjątkowy, zawsze cieszę się na spotkanie z publicznością i chcę, żeby każdy koncert był dla słuchacza niepowtarzalnym przeżyciem.

Jak długo przygotowujesz się do koncertu?
– To zależy od wielu kwestii. Jeśli na danym koncercie mam grać utwory, które już mam w repertuarze, potrzebuję mniej czasu, ponieważ nie uczę się ich od początku. Z drugiej strony każde kolejne podejście do utworu pozwala mi go odkryć na nowo i odnaleźć w nim wartości, których wcześniej nie zauważyłem. Jeśli na koncercie mam grać utwór, którego nie mam w repertuarze, to zdarza się, że pracę nad nim zaczynam nawet pół roku przed planowanym występem. Nauczenie się utworu to jedno, ale wniknięcie w głąb intencji kompozytora i nadanie utworowi indywidualnego rysu wykonawczego, to już zupełnie inna historia. Proces „dojrzewania” utworu może trwać niekiedy bardzo długo.

Jakich wykonawców, muzyki lubisz słuchać, na co dzień?
– Bardzo cenię utwory Fryderyka Chopina w wykonaniu Artura Rubinsteina. Podoba mi się jego szczerość przekazu i głęboka emocjonalność jego interpretacji. Bardzo lubię również muzykę niemiecką i austriacką, najbardziej Josepha Haydna i Johannesa Brahmsa. Dla mnie niedoścignionym wzorem w interpretacji tej muzyki jest András Schiff. Kilkukrotnie byłem na jego koncertach i za każdym razem było to dla mnie objawienie. Bardzo cenię tego pianistę za skromność środków i jednocześnie genialną umiejętność dotarcia do sedna dzieła i wydobycia na powierzchnię tego, co najgłębiej ukryte, a zarazem najpiękniejsze. Bardzo lubię także wykonania na instrumentach historycznych, zwłaszcza muzyki końca XVIII i początku XIX wieku. Uważam, że na szczególną uwagę zasługują utwory mniej znanych kompozytorów tego okresu, takich jak Franz Xaver Wolfgang Mozart, Johann Christian Bach, a z Polaków Maria Szymanowska czy Franciszek Lessel. W Polsce w obszarze wykonawstwa historycznego bardzo cenię nagrania Katarzyny Drogosz, którą poznałem w czasie studiów na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie i która pokazała mi przepiękny świat instrumentów z epoki i muzyki dawnej. Jej wykonania są dla mnie zawsze największą inspiracją.

Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Mam wiele muzycznych marzeń, ale nie wszystkie mogę tutaj zdradzić (uśmiech!). Bardzo chciałbym nagrać kolejną płytę, pomysłów mam kilka, więc będę musiał wybierać… Może uda mi się nagrać jeszcze kilka płyt? Czas pokaże. Innym moim marzeniem jest tournée po Japonii z muzyką Fryderyka Chopina. Grałem kilka koncertów w Japonii w 2018 roku właśnie z utworami Chopina i bardzo miło wspominam tamtejszą publiczność, sale koncertowe, a kulturą japońską jestem wprost zafascynowany! Bardzo chciałbym kiedyś tam wrócić.

Nastał trudny czas, ale czy masz jakieś plany na najbliższe dni, miesiące?
– Niestety jak wszyscy żyję w zawieszeniu. Moje koncerty i inne wydarzenia zaplanowane na najbliższe miesiące zostały przełożone na jesień lub przeniesione na nieznany na razie termin. Mimo to staram się zachować pozory normalności, więc ćwiczę i przygotowuję utwory na przełożone koncerty, które kiedyś mam nadzieję się odbędą. Uczę się także nowych utworów z myślą o kolejnych projektach, na co wcześniej nie miałem czasu. Staram się również myśleć pozytywnie – kiedyś przecież musi się to skończyć.

Dziękuję serdecznie za rozmowę i poświęcony czas. Na koniec możesz pozdrowić naszych czytelników i dodać coś od siebie.
– Dziękuję bardzo za rozmowę. Pozdrawiam wszystkich Czytelników i pomimo obecnej sytuacji zachęcam do nierozstawania się z muzyką – Spotify, iTunes, YouTube i inne portale internetowe mogą pomóc nam poczuć się we własnym domu jak w sali koncertowej!

Z Rafałem Mokrzyckim rozmawiała: Justyna Borowiecka.

Dodaj komentarz